W połowie maja na scenie warszawskiego Teatru Polskiego odbyła się prapremiera "Drzewa" Wiesława Myśliwskiego, w reżyserii Kazimierza Dejmka. Dwa wybitne nazwiska. Wiesław Myśliwski, począwszy od swego debiutu w 1967 roku ("Nagi sad"), konsekwentnie zajmuje się problematyką wiejską i równie konsekwentnie podnosi swą rangę w polskiej literaturze. O dorobku reżyserskim Kazimierza Dejmka już prawie pisać nie wypada - wszyscy o nim wiedzą. A mimo to po obejrzeniu "Drzewa" nasunęło mi się określenie: trudne narodziny, zamiast - spodziewanego przed spektaklem: wspaniały dramat, świetne przedstawienie. Dlaczego? Odpowiedź nie jest prosta. Nie opublikowany jeszcze tekst sztuki powstał na początku tego roku. Jeszcze "ciepły" trafił do rąk reżysera, który miał tym razem zadanie skomplikowane i pracochłonne: ź 250 stron tekstu sztuki, która w tym kształcie trwałaby ok. 7 godzin, trzeba było zrobić spektakl normalny, czyli dwugodzinny. Autor, jak wyznaje,
Tytuł oryginalny
"Drzewo" - trudne narodziny
Źródło:
Materiał nadesłany
"Perspektywy" nr 26