Przeglądam na nowo teksty niektórych dramatów Jana Geneta (odbyła się niedawno w Warszawie polska prapremiera jego dramatów, bardzo późno, bo po 22 latach). Przeglądam i uśmiecham się. Pierwszy raz czytałam zupełnie inaczej: z autentycznym przejęciem, ze zrozumieniem problematyki, podziwem dla kunsztu dramaturga. Dziś - niestety - okazuje się, że wiele literackich wersji (częściowo i Genetowska) problemu "absurdalności egzystencji ludzkiej w ogóle" rozwesela mnie raczej, coś tak jak modernistyczne wersje "nagiej duszy" i "prachuci". A przecież ani Genet, ani inni, zbliżeni trochę do niego pisarze zachodniego kręgu, obiektywnie wcale nie stracili na wartości. Egzystencjalistyczny outsider czy everyman pozostali nadal nosicielami jak najbardziej prawdziwych ogólnoludzkich niepokojów, związanych z szukaniem sensu życia człowieka, z widzeniem właśnie tragizmu egzystencji w ogóle. W dodatku sprawy te ujęte są przez wspomnianych pisarzy w sposób zindywi
Tytuł oryginalny
Drugi zakręt
Źródło:
Materiał nadesłany
Poglądy nr 5