Do najpopularniejszej dziś sztuki światowego repertuaru - "Makbeta" - Warszawa nie ma szczęścia. Przygotowane z wielkim nakładem w hali dawnych zakładów Waryńskiego widowisko Grzegorza Jarzyny może się podobać w pierwszych scenach, stanowiących pastisz amerykańskich filmów batalistycznych. Wojnę, o której opowiadał Szekspir oglądamy z punktu widzenia sztabowców wydających polecenia "Drugiej Szkockiej Desantowej" i komandosów przeprowadzających operacje; w jednej części przestrzeni scenicznej połyskują ekrany komputerów i dowódcy kłócą się o taktykę, w drugiej żołnierze zdobywają twierdzę poszukiwanego terrorysty, najwyraźniej gdzieś na Półwyspie Arabskim. Wystrzały ogłuszają, wybuchają granaty, tryska krew, wrogom odcina się głowy. Jarzyna kręci ten "film w teatrze" z rozmachem, efektownie i z humorem. Gorzej, kiedy z ogólnych obrazów trzeba przejść w bardziej intymne rejony, zacząć tłumaczyć działania głównych bohaterów. Tu
Tytuł oryginalny
Druga Szkocka Desantowa
Źródło:
Materiał nadesłany
Polityka nr 22