PONIEDZIAŁKOWY spektakl teatru telewizji dostarczył nam chyba dwojakiego rodzaju doznań; satysfakcji i niedosytu. Satysfakcji, bo sztuka Gustawa Kolińskiego wraca do spraw, które wciąż jeszcze nie dają się zapomnieć; do problemu tragicznie poplątanego losu człowieka spowodowanego wojną, do jego konfliktów i trudności. Opowiada o tym zresztą niezwykle wzruszająco, co jest w dużej mierze zasługą trzech znakomitych odtwórczyń ról kobiecych: Zofii Małynicz, Barbary Rachwalskiej i Jadwigi Barańskiej. Osobiście cieszy mnie fakt, że dziś jeszcze można pisać sztuki o takiej problematyce, że "siedzi" ona mocno w psychice i mentalności współczesnego człowieka, że wciąż przypomina i ostrzega. Drogi pięciorga bohaterów spektaklu wiodą jednak ku życiu - i to jest triumf autora. Nieśmiały, ciepły optymizm przebija z końcowych scen sztuki i wróży pocieszenie i nadzieję. Tyle satysfakcji. A niedosyt? Wydaje się, że z tego spektaklu można było zrob
Tytuł oryginalny
Drogi wiodą ku życiu...
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 78