Teatr na West Endzie to nie tylko emocje i artystyczne doznania, ale i dobrze prosperujący biznes. Długie kolejki do kas, wieloletnia obecność na afiszu i w rezultacie milionowe dochody. Jak w tych realiach radzi sobie musical "Shrek"? Tuż przed polską premierą spektaklu sytuację w Londynie sprawdza Piotr Sobierski z Gazety Wyborczej - Trójmiasto.
Poczucie, że jestem jednym z 13 milionów widzów, którzy rokrocznie odwiedzają europejską stolicę musicalu, przyprawia o zawrót głowy. W 51 teatrach West Endu (drugie tyle w pozostałych dzielnicach miasta) jest miejsce na ponad 20 spektakli muzycznych. Nim jednak każdy z nich na dobre zaistnieje w repertuarze, przechodzi test bojowy. Zarówno tu, jak i na nowojorskim Broadwayu droga na afisz jest bardzo podobna. Spektakl najpierw wystawiany jest w teatrze offowym lub w mniejszym ośrodku miejskim, gdzie sprawdza się reakcję publiczności. W razie potrzeby szybko wprowadza się poprawki i dopisuje nowe piosenki. Potem przychodzi czas na pokazy przedpremierowe już na docelowej scenie i wreszcie wielką premierę, której towarzyszy czerwony dywan i błysk fleszy. W przypadku sukcesu spektakl czeka wieloletnia eksploatacja. Jakikolwiek zgrzyt skutkuje natychmiastową decyzją o zdjęciu tytułu z afisza. Tak stało się z musicalem o warszawskim getcie, który jako jede