- Wiedziałem, co chcę robić w życiu. Całe moje dążenia były skierowane w stronę Teatru Współczesnego, dokąd po ponad 20 latach na różnych scenach i po pobycie w USA udało mi się dotrzeć - mówi PIOTR GARLICKI.
Aktor PIOTR GARLICKI mówi o debiutach, aktorstwie i synu. Ostatnio w naszym regionie był Pan przy okazji nowego toruńskiego festiwalu teatralnego "Pierwszy KONTAKT", promującego debiutantów. Obserwuje Pan teatralne debiuty? - Nie, od tego są reżyserzy. W spektaklu Teatru Współczesnego z Warszawy "Sztuka bez tytułu" według Czechowa w reżyserii Agnieszki Glińskiej, w którym występuję, a który przywieźliśmy na wspomniany festiwal, gra debiutant, Grzegorz Daukszewicz. Jest rewelacyjny. To facet, który daje widzom nadzieję na to, że aktorstwo w Polsce będzie podążało w nowym kierunku. Pamięta Pan swój debiut teatralny? - To było dawno temu w Teatrze STS. Przedstawienie cieszyło się powodzeniem publiczności, ale w historii się go nie odnotowuje, bo nie dość, że było dawno, to w teatrze, którego już nie ma. A pamięta Pan tamte emocje? - Pierwszy kontakt z publicznością odbywa się na przedstawieniu dyplomowym. Ten egzamin przed publi