Nie ma się czym zachwycać, choć dyplom z PWST we współpracy z poznańskim teatrem wnosi odrobinę świeżości do zastygłego w marazmie gmachu Nowego - o spektaklu "Sen nocy letniej" w reż. Wojciecha Kościelniaka w Teatrze Nowym w Poznaniu pisze Mateusz Tłok z Nowej Siły Krytycznej.
Po prostu śmiech przez łzy. Komediowość Szekspira ginie w formalnym eksperymencie. Transopera Kościelniaka i Możdżera mimo wielości dowcipów przegrywa ze sztucznością. Koń by się uśmiał z ryczącego osła. Jak bóbr płaczę nad miernymi kostiumami leśnych stworzeń stylizowanych na wieśniaków z dżungli. Krokodyle łzy ronię nad straconymi nadziejami na świetną muzykę. Kocham rock! Wszystkie ciężkie brzmienia świata wołają jednak o pomstę do nieba, gdy możdżerowe, udające metalowe, stylizacje ranią swoją tandetą. Żałość i litość wzbiera we mnie, gdy wspominam tego prymitywa-Oberona prosto z buszu, z chrypką licealisty burczącego zazdrość. To złe wrażenie przyćmiło wszystkie inne pozytywne reakcje na jazz. Nieźle też prezentują się partie popowe. Ruch sceniczny będący mieszanką raveowo-dyskotekowych gestów, zasadzających się na podstawowym kroku z capoeiry i pokracznego przemieszczania się a'la postaci Wiśniewskiego, przypo