"Zaklinacze szczęścia" w reż. Krzysztofa Galosa w Bałtyckim Teatrze Dramatycznym w Koszalinie. Recenzja Artura D. Liskowackiego w Kurierze Szczecińskim.
Tytuł jest mylący. I niedobry, niestety. Nawet gdy przyjąć, że tkwi w nim ukryta ironia. Bo i tak się ci "Zaklinacze szczęścia" kojarzyć będą z sentymentalnym zadęciem. Tymczasem autorski spektakl Krzysztofa Galosa nie ma nic wspólnego z tą tonacją. To drapieżna futureska ostro diagnozująca naszą współczesność. Bo rzecz dzieje się w nieokreślonej przyszłości, która ma wiele teraźniejszych rysów. Ot, takie mroczne Jutro (może już Dziś?). Beneficjanci systemu i ludzie-śmieci, płatna miłość i kupczenie historią, internatowy flash mob i jarmarczny patriotyzm, kryzys państwa i hucpa politykierów. A za tym wszystkim tęsknota: za miłością, spokojem, pracą, sensem. I strach, że wszystko, co jeszcze trwa - runie. Galos przedstawia panoramę Polski w szeregu dynamicznych, filmowo zmontowanych scen. Przenika się w nich kilka wątków fabularnych i przestrzeni obserwacji. Mamy tu tajemniczą grupę władzy i terroru, mamy grupę szarych postaci, jak