Wyraźnie dominującą tendencją jest powszechne dzisiaj adaptowanie. Wszyscy wszystko adaptują - nie tylko dawne i nowe baśnie, popularne powieści dla dzieci i młodzieży czy klasykę literacką, ale także współczesne teksty dramatyczne - pisze Halina Waszkiel w Teatrze Lalek.
Jan Wilkowski powiedział kiedyś: "(...) słowo wypowiedziane na scenie nabiera innego znaczenia. (...) Dramat rodzi się na scenie. (...) W rezultacie wszystko, co napisałem, nie było pisaniem w ogóle ani pisaniem dla kogoś. Było moją dramaturgią dla mojego teatru. Uważam, że to szczęśliwe zrządzenie losu, że widzę teatr i słyszę teatr. (...) Najbardziej cenię sobie współpracę pomiędzy mną jako reżyserem i mną jako autorem"[1]. Warto przypomnieć te słowa, zastanawiając się nad relacjami między reżyserem i dramatopisarzem (lub dramaturgiem) w dzisiejszym teatrze lalek. Reżyser, który - jak Wilkowski - jest jednocześnie wybitnym dramatopisarzem, to rzadkość, dlatego zazwyczaj wyjścia są dwa. Albo uprawiać teatr lalek bez słów, budowany samą "plastyką w ruchu", kreowany z potrzeb animacyjnych, a nie literackich. Albo sięgać po gotową literaturę i wprowadzać na scenę autora-partnera, czy to współczesnego, czy dawnego, znanego osobiści