LESZEK PUŁKA: Mam pretensję, że po świetnej "Sztuce" Rezy adaptuje Pan prozę. Nie ma już dramatów? PAWEŁ MIŚKIEWICZ: Paradoksalnie - i z zachowaniem miar literackich - oba te teksty mówią właściwie o podobnej rzeczy. Bohaterowie znaleźli się w rozpadającym się świecie. Jedni i drudzy chcą jego scalenia, a to niełatwe. Książka Gombrowicza wydawała mi się inna od reszty jego pisania, bo jest bardzo osobista i trochę też o mnie. Nie jest typowa, bo nie zawiera tropów, które znamy wszyscy już z "Ferdydurke", "Ślubu" czy "Iwony". Jest w dużej mierze obciążona biografią autora. On spogląda tu z dystansu na całe swe życie i na własną twórczość. Moje życie i moja twórczość są dość krótkie na razie, ale jestem w momencie, kiedy przestałem być odkrywcą. Nadeszła chwila robienia bilansu. I ja - tak to czuję - spotkałem się w tym momencie z Gombrowiczem. W cierpieniu? - W wypadku "Kosmosu" rozliczenie ze światem jes
Tytuł oryginalny
Dramaturgia Kosmosu
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Dolnośląska nr 271