Inscenizacja "Cyda" w Teatrze Ateneum dostarcza wielu radości. Są one rozmaite i każdy może wziąć coś dla siebie, zależnie od tego, czego się spodziewa od sztuki scenicznej i od sceny jako takiej. Cieszy sam "Cyd" powrotem do klasyki gatunku, nie tak często obecnej na scenach polskich w ostatnich latach. Przy czym jest to nie tyle tragedia Pierre Corneille'a - ile spolszczona przez Jana Andrzeja Morsztyna sztuka napisana pięknym i bogatym XVII-wiecznym językiem wytrawnego poety. On też widnieje na miejscu przeznaczonym dla autora. I słusznie, ponieważ Adam Hanuszkiewicz barokowe słowo polskie wysunął na plan równy treści dzieła. Stąd też wywodzą się wszystkie uroki spektaklu, opartego na tym rusztowaniu: a więc - niezwykle dyskretnie zaznaczony dystans, z którego widz ogląda przedstawienie o graniu przedstawienia, sposób deklamacji zawiłego wiersza i wreszcie przechodzenie akordów tragedii w tony komediowe tak naturalnie, jak to bywa... w życiu. Rozda
Tytuł oryginalny
Dramat serca i honoru
Źródło:
Materiał nadesłany
Rzeczpospolita nr 20