Oto sytuacja nie do pozazdroszczenia: jesteś w szpitalu, ale nie wiesz, co ci się przydarzyło. Po powrocie do domu nie rozpoznajesz mieszkania ani kobiety, która nazywa cię mężem. Pamiętasz, że masz na imię Gilles i jesteś pisarzem kryminałów. Nie wiesz jeszcze jednego: jesteś bohaterem sztuki "Małe zbrodnie małżeńskie" [na zdjęciu], którą wystawi w Art Studio Lubelski Salon Artystyczny.
Francuski pisarz Eric-Emmanuel Schmitt, autor dramatu "Małe zbrodnie małżeńskie", to pisarz kontrowersyjny. Schmitta nienawidzą krytycy, ale kochają czytelnicy, o czym świadczy sukces wydawniczy jego najpopularniejszej książki "Oskar i pani Róża", czy olbrzymia popularność "Małych zbrodni..." właśnie. O przyczynach powodzenia Francuza długo by dyskutować, ale nie ulega wątpliwości, że jak mało kto umie dotrzeć do czytelnika i wie, czym ten żyje, co go porusza. Wyreżyserowana przez Marcina Sosnowskiego historia Gillesa (w tej roli Leonard Pietraszak) i jego żony Lisy (Magdalena Zawadzka) opowiada o rzeczy trywialnej i frapującej jednocześnie: o relacji dwojga ludzi, którzy są ze sobą od 15 lat. Małżeństwo Lisy i Gillesa jest podobne do tysięcy innych - składa się z miłości, przywiązania i tęsknoty, ale też z małych i większych sekretów. Z tą drobną różnicą, że ich mały sekret może dotyczyć alkoholizmu męża, a większy - pr�