"Nasi najdrożsi" w reż. Rudolfa Zioło w Teatrze Wybrzeże w Gdańsku. Pisze Mirosław Baran w Gazecie Wyborczej - Trójmiasto.
(...) Spektakl w reżyserii Rudolfa Zioły byłby całkiem interesującą propozycją, gdyby nie porażająco niedobry tekst Philipa Osmenta. "Nasi najdrożsi" przypominają trzy tysiące odcinków marnej telenoweli, streszczone na kilkudziesięciu stronach. Mamy tu wszystkie tanie i wzruszające chwyty: bohatera niepełnosprawnego psychicznie, tragiczny w skutkach wypadek samochodowy, homoseksualną parę, nieodwzajemnioną miłość, rozpad związków małżeńskich, przemoc domową, ból po stracie dziecka, niespełnione ambicje osobiste, zawiść i konflikty międzypokoleniowe. I to wszystko w czterech zaledwie aktach. Bohaterowie Osmenta to członkowie małomiasteczkowego, kościelnego chóru, związani relacjami rodzinnymi lub przyjacielskimi. Postaci te naszkicowane są topornie, bardzo grubą kreską; każdą z nich wyróżnia jedną cechą charakteru. Między sobą porozumiewają się banalnymi zdaniami. Dramaturg rozstawia ich niczym pionki na szachownicy, jednak rozgr