"Borys Godunow" w reż. Yurija Aleksandrova w Operze Wrocławskiej. Pisze Bronisław Tumiłowicz w Przeglądzie.
Superprodukcja Opery Wrocławskiej "Borys Godunow" Musorgskiego nie prowadzi widza w poprawną tradycję spektakli opartych na dramacie Puszkina, ale stara się nawiązać do naszej wiedzy o Rosji, jej i naszym totalitaryzmie, ograniczonej demokracji, sterowanych wyborach i przemocy, jaką władza w walce z narodem lubi się posługiwać. Wybitny reżyser rosyjski, Yuri Alexandrov, zrealizował widowisko z nerwem i emocją, która chwyta za gardło już pierwszą sceną - na pustą rampę kolejową wtacza się okratowany wagon pełen stłoczonych ludzi. Wrocławscy śpiewacy, chór i orkiestra wspomagani elektroniką w ogromnej Hali Stulecia wytworzyli całkiem przyzwoitą jakość muzyczną. Oczy zwrócone są nie tylko na samego cara (w drugiej obsadzie sugestywną postać stworzył Bogusław Szynalski), ale także na Dymitra Samozwańca, mnicha Pimena, jezuitę Rangoniego, ludyczną karczmarkę, która ukochała "kaczora", i Marynę Miszech, która do władzy dąży poprzez seks.