Od chwili otwarcia warszawskiego Teatru Wielkiego po wojnie oglądałem, prawie wszystkie dawane tam przedstawiania, nie opuściłem żadnej premiery prawdziwie udanej. Choć było wśród nich - w moim przekonaniu - kilka wspaniałych, żadna nie wzbudziła u mnie takiego entuzjazmu jak ostatnia: przedstawienie średniowiecznego dramatu, liturgicznego "Ludus Danielis" w reżyserii Hanny Chojnackiej, pod kierownictwem muzycznym szefa "Bornus Consort" Marcina Szczycińskiego, w wykonaniu tego już świetnego a stale się jeszcze rozwijającego zespołu. Po stwierdzeniu, że jest to najlepsze z wszystkich przedstawień dotąd na tej scenie oglądanych, nie może nastąpić jego krytyka, lecz tylko uzasadnienie tak wysokiego o nim mniemania. Otóż, nie zdarzyło mi się wcześniej akceptować w spektaklu wszystko bez wyjątku: i formę sceniczną, i dekoracje, i muzykę, i jej wykonanie, i reżyserię, i aktorstwo, i przesłanie ideowe, dość długo. majaczące jakby na margine
Tytuł oryginalny
Dramat liturgiczny w Teatrze Wielkim
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 23