EN

28.07.1956 Wersja do druku

Dramat i melodramat Filomeny

GDYBY w tej sztuce pierwszy akt był taki jak trzeci, wyszedłbym chyba po pierwszym akcie. Ale pierwszy akt jest fra­pujący. Trzyma w napięciu przez cały czas i budzi cie­kawość co będzie dalej. Po trzecim akcie wychodzimy z teatru z pomieszanymi uczuciami podziwu i pewne­go zażenowania, mimo świetnej, bezbłędnej gry Malic­kiej i Wichniarza. O cóż chodzi? Chodzi mi o to, że w niedostrzegalne prawie szczeliny doskonale skon­struowanego pierwszego ak­tu sztuki Eduardo de Filippo wciska się melodra­mat; w akcie drugim daje o sobie znać coraz natręt­niej, jednak ciągle jeszcze nie potrafi zniszczyć zdro­wej tkanki dramatu. Właści­wie powinien on znaleźć swój logiczny koniec już w akcie drugim. Akt trzeci jest w całości udramatyzowanym morałem, doczepio­nym po to, by stało się za­dość szlachetnej intencji autora, który pragnie wska­zać widzowi perspektywy optymistyczne, nawet kosz­tem prawdopodobieństwa psychologicznego i we­wnętrznej logik

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dramat i melodramat Filomeny

Źródło:

Materiał nadesłany

Gazeta Robotnicza dodatek Sprawy i Ludzie nr 28

Autor:

Roman Wołoszyński

Data:

28.07.1956

Realizacje repertuarowe