"Dracula" w reż. Macieja Korwina i Jarosława Stańka w gdyńskim Teatrze Muzycznym. W "Polityce" recenzuje Ryszarda Socha.
Możemy pozazdrościć Czechom, że zainteresowanie musicalem zaowocowało u nich nie tylko inscenizacjami sztandarowych tytułów z importu, ale również samodzielnymi próbami wzbogacenia gatunku. I to nader udanymi, czego dowodem powstały w 1995 r. "Dracula" z muzyką Karela Svobody (kompozytor "Pszczółki Mai" i szlagierów Karela Gotta) do libretta Zdenka Borow-ca i Richarda Hesa. Polską prapremierę "Draculi" przygotował Teatr Muzyczny w Gdyni. Sceniczny Dracula to średniowieczny okrutnik, który bluźniąc Bogu morduje niewinnych ludzi zgromadzonych w klasztorze. Jasną cząstką jego "ja" jest miłość do żony Adriany. Ale niebo bierze odwet - Adriana umiera w połogu, a Dracula, przeklęty przez swe ofiary, zostaje skazany na nieśmiertelność, czyli egzystencję wampira. Następne dwa akty rozgrywają się w XIX w. i współcześnie. W swym ostatnim wcieleniu książę wampirów jest szefem kasyna, zmęczonym przymusem życia i tęsknotą za prawdziwą miłością.