Gra 300 razy w roku, a widzowie są wciąż jej głodni. Zarówno wspaniałych aktorskich kreacji, jak i jej widzenia świata, empatii, którymi dzieli się od lat na swoim blogu. KRYSTYNA ANDA wciela się w role wybitnych, a zarazem samotnych kobiet. Od 12 października w Teatrze Polonia pokazuje nam swoją Danutę Wałęsę. Tuż przed premierą nie kryje obaw i wzruszenia.
Katarzyna Montgomery: Jak to jest być dobrem narodowym? KRYSTYNA JANDA: Ja - dobro narodowe? Kiedyś pan z kamienicy sąsiadującej z naszym teatrem wykrzyczał mi: "A kim pani właściwie jest?". W emocjach odpowiedziałam: "Ja? Ja jestem w encyklopedii", i do dziś śmiejemy się z tego w teatrze. Po prostu długo żyję - tak długo i tyle rzeczy robię, że wszyscy uznali, że istnieje coś takiego jak Krystyna Janda. Ale to raczej dotyczy starszych pokoleń. Młoda widownia jest bardzo liczna na twoich spektaklach - oni traktują cię jak postać kultową. - Gdybym wpadła w połowie życia pod pociąg, to byłabym legendą... a ja żyję, co gorsza, bardzo aktywnie. Chociaż muszę ci się przyznać, jaki jest mój największy sukces. Poszłam na prześwietlenie kręgosłupa szyjnego i... ukradli to zdjęcie. Musiałam robić prześwietlenie jeszcze raz. Gdybyś widziała miny lekarzy, którzy tłumaczyli: "Pani Krystyno, nie wiemy, jak to pani powiedzieć. Przewinę�