"Dawid jedzie do Izraela" Huberta Sulimy w reż. Jędrzeja Piaskowskiego, koprodukcja TR Warszawa i Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN w Warszawie. Pisze Jacek Sieradzki, członek Komisji Artystycznej 25. Ogólnopolskiego Konkursu na Wystawienie Polskiej Sztuki Współczesnej.
Na początku aktorzy TR Warszawa idą po scenie tak, jakby zwiedzali wystawę poświęconą marcowi 1968. Rzeczywistą wystawę do obejrzenia piętro niżej - bo spektakl "Da-wid jedzie do Izraela" grany jest w audytorium Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN. Ale tu tylko grają zwiedzanie: wskazują wyimaginowane eksponaty. I chrzanią rozmaite głupoty, takie byle co, jakie się gada w trakcie powolnego, celebrowanego pochodu przez ekspozycję; milczenie jest nieznośne, coś trzeba mówić. Mogą to być uwagi o wyglądzie ulic, typu "ale mało było wtedy samochodów". A mogą i kosmiczne baliwernie o okolicznościach tamtych zdarzeń. Na przykład sugestia, że istotą całego marca było ekspediowanie najbardziej zasłużonych towarzyszy ery stalinowskiej na Zachód - rzecz jasna w roli komunistycznych szpiegów uwiarygodnionych przez rzekome prześladowanie. Co mówione jest z odwieczną, wygodną samoasekuracją: to przecież nie ja twierdzę, to ludzie tak mówią. Można