To takie marzenie, żeby widzowie utożsamiali się z bohaterami - mówi Janusz Kijowski, dyrektor teatru i reżyser spektaklu, który będzie miał swoją premierę 20 maja. Tym razem olsztyńscy twórcy sięgają po Fiodora Dostojewskiego.
Wktótce premiera "Zbrodni i kary". Co zobaczymy w tej inscenizacji? - Pierwszy akt to spotkanie Rodiona ze starym alkoholikiem Marmieladowem, byłym radcą tytularnym. To przestroga - zobacz, kim będziesz, jeśli dalej będziesz żyl w ten sposób. W drugim akcie spotyka się ze Swidrygajłowem, który w książce zabija się na oczach Rodiona. I wreszcie trzecie spotkanie, z Porfirym Pietrowiczem. To jeden z najbardziej znanych wątków powieści. Porfiry potrafi wszystko udowodnić, zmanipulować, posługuje się psychologicznymi sztuczkami, odwołuje do najniższych instynktów. Raskolnikow nie chce podążać żadnym z tych śladów. Nad scenariuszem pracowałem (z przerwami) 1,5 roku. Pracowałem na starym przekładzie Czesława Jastrzębca-Kozłowskiego. Jest to wierny Dostojewskiemu, a jednocześnie szlachetny, trochę archaiczny sposób wysławiania się. Sporo mówi się o współczesnym wymiarze tekstu, o jego uniwersalności. Na stronie teatru pada sformułowanie,