"Chłopcy" w reż. Adama Nalepy w Narodowym Starym Teatrze w Krakowie. Pisze Paweł Głowacki w Dzienniku Polskim.
"Z tysiąca snów dwa tylko zanotowałem - wspomina Eugeniusz Kabatc. - Drugi był o Stanisławie Grochowiaku. Spotkałem go po jego śmierci nad załamaniem jakiejś ulicy. Z radością wyciągnąłem do niego ręce, bo wiedziałem, że nie żyje, a oto on przede mną. Uścisnąłem go serdecznie, a on w pewnej chwili powiedział: "Uważaj, to boli". Budząc się, pomyślałem, że nie powinno go już nic boleć, ale widocznie ma w sobie jakąś niezabliźnioną ranę, która mu dokucza nawet po śmierci...". Rana jakaś? Lecz jaka ściśle i dlaczego aż tak nieustępliwa, że nawet już po drugiej stronie jest i jest? Co za życia sprawiało ból, który się nie skończył, gdy wszystko się skończyło? Może chodziło o ten lęk powszechny, co na zasadzie jakiejś upiornej siły bezwładności trwa jeszcze po końcu, nie wiedzieć jak długo, lęk, którego Grochowiak dotknął, gdy w wierszu "Ars poetica" wyznał: "Godziny przy piórze - one leczą rany./ Nawet śmierć jest da