- Śmiejemy się razem z małych bzdur i w takich momentach stajemy się bezwiekowi. Rozmowa z Dorotą Segdą i Stanisławem Radwanem.
RENATA RADŁOWSKA: Jaka tu jest temperatura? DOROTA SEGDA: W mieszkaniu? STANISŁAW RADWAN: Chyba między nami, Dorotko. Mamy stałą temperaturę wrzenia. Zawsze? S.R.: Nieustannie. Zaniepokoiłbym się, gdyby zaczęła się obniżać. D.S.: Temperatura wrzenia... Tak, potrafię czasem przywalić. S.R.: A to swoją drogą. Najważniejsze, że wrze - i to jest łaska Boża. Podobno wszystko zaczęło się od trzęsienia ziemi. D.S.: Zakochaliśmy się podczas pobytu w Japonii... I rzeczywiście zdarzyło się trzęsienie ziemi. W nocy łóżka zaczęły jeździć po pokojach, woda z basenu się wylewała; mocne przeżycie. Do dziś jest ono dla mnie, ale myślę, że dla nas obojga, bardzo tajemnicze i metaforyczne. Bo wraz z tym trzęsieniem ziemi zatrzęsło się także w nas. Znaliśmy się od trzech czy czterech lat, Stasiu był dyrektorem Starego Teatru. Zobaczył mnie w sztuce Jerzego Jarockiego "Białe małżeństwo" i zaproponował posadę. Kiedy podpisywa�