Najlepszym spektaklem roku było "Factory 2" Krystiana Lupy. Drążąc problemy współczesnej duchowości, reżyser stworzył transową improwizację, magnetyzujące współistnienie aktorów i widowni w Starym Teatrze, a jednocześnie laboratorium Andy'ego Warhola, guru popartu - pisze Jacek Cieślak w Rzeczpospolitej.
Pokazał, jak pragnienie wolności, przekraczanie granic moralnych i obyczajowych prowadzi na śmietnik popkultury, gdzie każdy może się czuć bogiem przez 15 minut. Wystarczy być ekshibicjonistą i szokować. Wspaniałość Lupy polega również na tym, że choć bywa okrutny dla bohaterów, próbuje zrozumieć indywidualne przyczyny ich dramatów. Kto jest bez winy, niech pierwszy rzuci kamieniem. Na drugim biegunie znalazł się znakomity "Iwanow" Jana Englerta. Z jednej strony gra Czechowa klasycznie, dając pole do popisu aktorom Narodowego, w tym Andrzejowi Łapickiemu, który triumfalnie wrócił na scenę. Z drugiej zaś inspirował się awangardową stylistyką Jerzego Grzegorzewskiego. Z kolei spektakl córki tegoż Antoniny Grzegorzewskiej "Ifigenia" był najlepszym debiutem roku. Nowoczesnym, a jednocześnie polemicznym z artystowską wizją ojca. O zdrowy rozsądek dopominał się w "Trans -Atlantyku" Gombrowicza Mikołaj Grabowski w Starym Teatrze. Wyśmiał radyka