9 kwietnia mija siedemnaście lat od śmierci znanej m.in. z serialu "Na dobre i na złe" aktorki Darii Trafankowskiej. Spotkaliśmy się z jej przyjaciółką aktorką Dorotą Landowską, honorową prezes Fundacji im. Darii Trafankowskiej, aby porozmawiać z nią o jej niezwykłej przyjaźni z "Duśką", bo tak w środowisku aktorów nazywana jest Daria Trafankowska. Rozmawiał Maciej Łukomski w portalu strefalifestyle.pl.
Pamięta pani pierwsze spotkanie z Darią Trafankowską?
Na trzecim roku szkoły teatralnej, za sprawą Macieja Wojtyszki, trafiłam do Teatru Powszechnego w Warszawie. Byłam szczęśliwa, bo znalazłam się w jednym z najlepszych zespołów teatralnych, jakie wówczas w Polsce istniały. W zespole Powszechnego był wtedy same gwiazdy - Janusz Gajos, Krystyna Janda, Kazimierz Kaczor, Ewa Dałkowska czy Franciszek Pieczka. Tam spotkałam Darię. Już nie dziewczynę, ale dojrzałą kobietę. Świetną, choć nie wykorzystaną aktorkę.
Jak pani ją wtedy zapamiętała?
Po sukcesie spektaklu „Iwony, księżniczka Burgunda", gdzie zagrała tytułową rolę, "Duśka" przeżywała kryzys. Przyjmowała każdą propozycję. Radio, dzień zdjęciowy, gościnne granie w innych teatrach. Ciągle brakowało jej pieniędzy. Wieczorem, przed spektaklem pomimo zmęczenia, wyciągała stertę książek, i mówiła nam co warto przeczytać. Czytała i paliła nałogowo. Resztkami sił próbowała ratować związek. Wyprowadziła się z mężem Waldkiem i synem Witem pod Warszawę. Widziałam jak pada na twarz. Ciągle była w ruchu. Opiekowała się chorą mamą na Ursynowie, odwoziła syna swoim nieśmiertelnym czerwonym maluchem do szkoły, na angielski, na lekcje perkusji na Żoliborzu. W międzyczasie zakupy, pranie, próba w teatrze, wieczorne spektakle. "Matka Boska Trafankowska", mówili o niej przyjaciele, ale "Duśka" się z tego śmiała.
Podobno Pani Daria była znana z tego, że wszystkim pomagała?
"Duśka" była osobą, do której można było przyjść w każdej sprawie, o każdej porze dnia i nocy. Pomagała wszystkim: bezdomnym, ludziom w potrzebie, psom, kotom. Każdemu, kto potrzebował wsparcia. Pomimo, że ledwie wiązała koniec z końcem, wszystko co miała oddawała innym. "Duśka" żyła dla innych. Zawsze mieszkała u niej jakaś koleżanka, która czekała na mieszkanie albo nie miała gdzie się podziać. Klucze do swojego mieszkania zostawiała każdemu, kto potrzebował odpocząć, coś zjeść, przespać się.
Z czasem zostaliście przyjaciółkami. Za co pani ją uwielbiała?
Uwielbiałam ją za śmiech. Ciągle się śmialiśmy. Pamiętam jej dowcip i diety. W bufecie Teatru Powszechnego w tydzień zmieniła menu na owocowo-warzywne. Mówiła zespołowi, że zapominamy o węglowodanach. Wszyscy się jej posłuchali. "Duśka" miała moc.
Przez chwilę razem też mieszkaliście?
Kiedy wprowadziłam się na ulicę Orlą do jej mieszkania, spaliśmy w jednym łóżku z bokserką Moną. Mona od dawna była tu człowiekiem. Siadała z nami do śniadania przy stole. Miała swoją filiżankę i talerzyk. W nocy Mona chrapała, umieraliśmy ze śmiechu. Nagle coś złapało mnie za gardło. Mówię do Darii, że boję się, tu straszy. "Duśka", nie przestaje się śmiać, idzie do kuchni, z szuflady wyjmuje noże. Mówi, że trzeba noże wbić w ziemię w doniczce, mówi i wbija. Odczarowane. I zaczynamy się śmiać.
Dzieliło Was piętnaście lat różnicy, a świetnie się dogadywaliście.
Była piętnaście lat starsza. Przepaść. Opowiadając o kimś użyła zwrotu on jest w naszym wieku… po chwili sprostowała, nie, nie, on jest w moim wieku, przepraszam. Pamiętam, że przez moment było mi fajnie. Bardzo chciałam być w jej wieku. Jeździłyśmy razem autobusem do teatru. Pewnego razu weszłyśmy w sam środek napadu. Daria z uśmiechem podeszła do największego zbira i spytała czy nie ma biletu odsprzedać. Konsternacja. Ale bilety szybko się znalazły. Bandyta szybko wysiadł. Kiedyś do Londynu pojechałyśmy z przedstawieniem „Balladyna”. W restauracji zamówiliśmy zupę minestrone. Nigdy nie zapomnę tej zabawnej sytuacji, ponieważ doprawiając zupę przedawkowałyśmy pieprz. Nie miałyśmy pieniędzy na inne dania, więc kończyłyśmy jeść zupę ze łzami w oczach, ze śmiechu i nadmiaru pieprzu.
W sierpniu 2003 roku "Duśka" usłyszała diagnozę - rak trzustki.
Tak, stało się to w momencie, kiedy jej życie zaczęło się układać. Rozwiodła się. Była szczęśliwa. Zaręczyła się z kolegą z lat studenckich. Dzięki udziałowi w serialu "Na dobre i na złe" stała się popularna, zaczęła dobrze zarabiać. Spłaciła długi. Stać ją było na drogie kosmetyki, ciuchy. Mogła wreszcie o siebie zadbać. Cieszyć się życiem.
Jak wyglądały ostatnie chwile spędzone z "Duśką"?
Kiedy leżała w szpitalu na Banacha razem innymi kobietami, cieszyły się, że siostra Danusia z "Na dobre i na złe" jest z nimi na oddziale. Łatwiej było się pogodzić im ze swoim losem. Kiedy zabierali ją do izolatki, kobiety płakały. Mówiły, że kto to nam będzie opowiadał takie piękne historie.
W tej izolatce pozwolono nam wszystkim znajomym, kolegom i przyjaciołom się spotkać. Nigdy tego nie zapomnę, było nas ze czterdzieści osób. Przed Wielkanocą. Śmiech, gwar, okna pootwierane. Słońce. Wiosna. Wszystko budziło się do życia… Duśka odeszła w Wielki Piątek.
Co by pani jej dziś powiedziała?
Jest tyle pytań, które chciałabym jej zadać... Cieszę się, że nadal żyje w sercach i myślach wielu osób. To powód do radości. Cieszę się, że mieliśmy razem wspólny czas. Była wspaniałą aktorką i człowiekiem o wielkim sercu. Bez niej moje życie byłoby zupełnie inne. Każdego dnia cieszę się, że ją poznałam. Dziś jestem cząstką tego, co zawsze chciała robić i robiła każdego dnia. Pomagam w Fundacja im. Darii Trafankowskiej.
Komu pomaga Fundacja?
Misją i celem Fundacji im. Darii Trafankowskiej jest pomoc w ratowaniu życia i zdrowia aktorów. Jest to pierwsza i jak dotąd jedyna Fundacja wspomagająca ludziom sceny, aktorom, technikom teatralnym. Powstała dzięki inicjatywie grupy przyjaciół zbierających pieniądze na leczenie "Duśki". Jej ostatnią wolą było stworzenie Fundacji pomagającej ciężko chorym ludziom. Podstawą do założenia fundacji stały się pieniądze, z których "Duśka" nie zdążyła skorzystać. Nie chodzi o pomoc wyłącznie finansową, mamy ambicję stworzyć bank wiadomości dotyczący leczenia. Organizujemy konsultację z lekarzami i specjalistami, którzy pomogą w trudnej sytuacji. Pomagamy zapłacić za mieszkanie, leki. Refundujemy koszty leczenia. Podopiecznymi fundacji są nawet czterdziestoletni aktorzy, których choroba wykluczyła z zawodu i nie mają za co żyć. Działalność Fundacji firmują swoim wizerunkiem osoby takie jak: Krystyna Janda, Małgorzata Kożuchowska czy Magdalena Cielecka. W fundacji pracują Katarzyna Skarżanka, Katarzyna Traczyńska, Joanna Pach Żbikowska i ja. Jesteśmy aktorkami i wolontariuszkami. Za pracę w fundacji nie pobieramy wynagrodzenia.
***
DARIA TRAFANKOWSKA - aktorka, lektor, prezenter TV. Absolwentka Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej Teatralnej i Telewizyjnej w Łodzi. Przez ponad dwie dekady aktorka Teatru Powszechnego w Warszawie. Występowała w wielu popularnych filmach i serialach, takich jak: "Polskie drogi, "Dom", "Stan wewnętrzny", "Tato", "Na dobre i na złe". Prowadziła w TVP popularny teleturniej "Szalone liczby". W 2004 roku zmarła na raka trzustki. Pochowana została na Cmentarzu Powązkowskim w Warszawie.
DOROTA LANDOWSKA - aktorka, prezes Fundacji im. Darii Trafankowskiej. Absolwentka PWST w Warszawie. W latach 1992–99 występowała na deskach Teatru Powszechnego. Związana była z Teatrem Powszechnym i Teatrem Studio w Warszawie oraz Teatrem Narodowym. Obecnie współpracuje ze stołecznym Teatrem Polonia. Występowała w wielu popularnych filmach i serialach, takich jak, m.in.: "Patrzę na Ciebie, Marysiu", "Ojciec Mateusz", "Generał Nil", "W rytmie serca".
***
Fundacja im. Darii Trafankowskiej
Nr konta : PL 43 1500 1126 1211 2009 3528 0000
KOD SWIFT: WBKPPLPP
Facebook: Fundacja im. Darii Trafankowskiej