- Ostatnio siedziałam sobie w teatralnym bufecie, w kostiumie Marii Stuart, stylowej fryzurze, gdy nagle jeden z kolegów pyta: "Ty, Kolak, ty idziesz na tę emeryturę czy nie?". W ogóle nie wiedziałam, do kogo mówi, choć powiedział przecież po nazwisku - mówi Dorota Kolak, aktorka Teatru Wybrzeże w Gdańsku.
Jest chyba jedyną polską aktorką, która filmową karierę zrobiła po pięćdziesiątce. Sukces i liczne nagrody nie uderzyły jej do głowy. Bo jak mówi - prawdziwe szczęście jest w rzeczach małych. Pani tak wciąż w pociągu? Ciągle w trasie, między Gdańskiem a Warszawą? - Teraz spotykamy się w pokoju hotelowym, ale miałam też wywiady na dworcu, między przesiadkami czy w teatralnej garderobie. Hotel, garderoba, dworzec, pociąg to takie stałe punkty w moim życiu. I nie znudziło się Pani przez tyle lat? - Każdy dzień jest inny. Nawet widok z okien pociągu się zmienia, bo zmieniają się pory roku. Przez te wszystkie lata - ile to ich minęło? Trzydzieści pięć - zmieniły się też pociągi i pasażerowie. Pamiętam te dawne podróże. Każdy wyciągał prowiant - jajka na twardo, kanapki, termos. Kiedyś ludzie dużo ze sobą rozmawiali, to była wspólna podróż. Dziś pasażerowie, zatopieni swoich telefonach komórkowych, laptopach, nie