- Podatność na naciski i niechęć narażania się na kłopoty - w ludziach zawsze w jakimś stopniu jest i będzie. To jest moim zdaniem największe zagrożenie dla teatru. Przystosowanie, mimikra, których konsekwencją jest artystyczny kompromis. A czy w ogóle w sztuce może taki być? - mówi Dorota Buchwald w rozmowie z Joanną Krakowską, Piotrem Olkuszem i Jackiem Sieradzkim w Dialogu.
Nasza rozmowa ma oczywiście związek z przyznanym ci w tym roku Kamykiem, Nagrodą im. Konstantego Puzyny. Ale też od dawna planowaliśmy cię zaprosić do "Dialogowego" cyklu "Pogoda na jutro", w którym pytamy gości o ich prognozy na najbliższą przyszłość, ich nadzieje i lęki. I już przestaliśmy się dziwić, że ich rozważania o przyszłości zwykle odnoszą się do przeszłości. Więc pierwsze pytanie będzie od razu takie przyszło-przeszłe. Jakie podstawowe zagrożenia widzisz dziś przed polskim teatrem? I czy są to te same lęki, które czułaś piętnaście lat temu, czy dziesięć, czy pięć? - Nie, tamte znikły albo zostały zagłuszone przez coś, co idzie z całą atmosferą społeczną, w jakiej się dziś poruszamy, z językiem, jakiego używamy. Ja oczywiście nie pamiętam lat pięćdziesiątych czy początku sześćdziesiątych tamtego wieku, ale gdy słucham ludzi, którzy tamte czasy pamiętają, gdy o nich czytam albo widzę w filmie, to zaczyna