Katastrofy można uniknąć, jeśli inaczej niż Kubrick, docenimy znaczenie kobiet - jako podmiotów politycznych, a nie tylko ekranów projekcji męskich fantazji - o spektaklu "Być jak dr Stranglove" w reż. Marcina Libera w Teatrze im. Szaniawskiego w Wałbrzychu pisze Piotr Urbanowicz z Nowej Siły Krytycznej.
Apokalipsa wydaje się nieuchronna. Z dwóch powodów. Po pierwsze, nasza cywilizacja doczekała się efektywnych narzędzi masowej zagłady. To odwołanie do "Odysei Kosmicznej 2001" i jednego z najbardziej sugestywnych obrazów w historii kina stworzonych przez Stanleya Kubricka: wyrzucona w niebo kość, która zwierzęcemu przodkowi człowieka posłużyła przed chwilą do zabicia innego osobnika, zamienia się w super nowoczesny statek kosmiczny. Wyścig zbrojeń to fundamentalny proces fallocentryzmu, a jego efektem może być jedynie ostateczne zniszczenie. Po drugie, jeśli wojna jest w prostej linii kompensacją fantazji o seksualnej dominacji, to nuklearna zagłada jest najwyższym aktem spełnienia. Ten drugi argument odsyła do "Dr Strangelove" Kubricka - filmu, którego fabuła w znacznej mierze posłużyła do budowania akcji wałbrzyskiego przedstawienia "Być jak dr Strangelove" w reżyserii Marcina Libera. Scena i widownia wyłożone są jednolitym, srebrnym materiał