EN

24.10.2008 Wersja do druku

Dookoła czasu

"Alicja" Pawła Miśkiewicza leniwie podchodzi do widza, uwodzi urywanym rytmem snu, niepokoi. Jest jak bieg bez początku i bez końca. Podróż do wnętrza własnej głowy.

Ostatnie reżyserskie poczynania Pawła Miśkiewicza powoli krystalizują się w kon­sekwentną i ze szczegółami przemyślaną drogę. Wystarczy wziąć trzy jego przedsta­wienia z warszawskiego Teatru Dramatycz­nego. Najpierw była "Alina na zachód" Dobbrowa jak w probówce skraplająca gorące niemieckie powietrze. Obywała się bez tra­dycyjnej fabuły, skupiając się na pozornie bezcelowym trwaniu bohaterów. Już wów­czas inscenizator pokazywał, że wzorem swojego mistrza Krystiana Lupy potrafi unieważnić tradycyjne pojmowanie sce­nicznego czasu. Nagle, bez powodu, zatrzy­mać bieg zdarzeń tylko po to, żeby któraś z postaci zaśpiewała piosenkę. W kolejnym swym projekcie - wariacji na motywach "Peer Gynta" Ibsena - granice scenicznego świata dosłownie i w przenośni ulegały za­razem zatarciu i rozszerzeniu. Teatr zajmo­wał foyer i przeradzał się w dyskurs na te­mat ludzkiej czy też raczej męskiej natury. Peer Gyntów było pięciu, wszyscy w despera

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Źródło:

Materiał nadesłany

Dziennik Polska nr 250

Autor:

Jacek Wakar

Data:

24.10.2008

Realizacje repertuarowe