Szczawińska mówi o przemocy empatycznie, ale bez czułostkowości i resentymentu - o spektaklu "Genialna przyjaciółka" wg Eleny Ferrante w reż. Weroniki Szczawińskiej we Wrocławskim Teatrze Współczesnym pisze Anna Majewska z Nowej Siły Krytycznej.
We włoskich odpowiednikach "Pudelka" sześć lat temu królował artykuł, w którym Donatella Versace ogłaszała śmierć feminizmu. Zabawnie brzmią jej słowa w kontekście rewolucji wywołanej akcją #metoo, a zwłaszcza kiedy w ciuchach Versace aktorzy Wrocławskiego Teatru Współczesnego grają w spektaklu, który można uznać za jeden z najsilniejszych głosów feminizmu w polskim teatrze. Rodzima krytyka budowała własną opowieść o tetralogii neapolitańskiej Eleny Ferrante na przekór pełnym fascynacji wypowiedziom Zadie Smith czy Jamesa Wooda. Kinga Dunin opisywała serię jako płytę ze starymi hitami drugiej fali feminizmu. We wrocławskiej "Genialnej przyjaciółce" Weronika Szczawińska zakłada odmiennie, że kobiece doświadczenia przeniesione do sfery publicznej w latach 70. (przemoc seksualna, niechęć do posiadania dzieci, nieoczywista miłość macierzyńska) nadal powinny być przedmiotem rozmowy. Nie odbyliśmy jej jeszcze z dostateczną uwagą. Reżys