WARSZAWSKA Opera Kameralna, która do tej pory bawiła swą publiczność niemal wyłącznie XVIII-wiecznymi komedyjkami muzycznymi z pogranicza baroku i rokoka, bądź przyprawionymi swoiście pierwocinami rodzimej operowej twórczości (co zresztą wynika po trosze z samego charakteru tej placówki oraz jej możliwości), teraz, z początkiem nowego sezonu, po raz pierwszy odważyła się sięgnąć po pozycję z tzw. dużego repertuaru. Pozycję przy tym tyleż popularną co trudną, reprezentującą szczytowy okres romantycznego włoskiego belcanta. Krótko mówiąc - "Don Pasquale" Gaetano Donizettiego. Z niełatwej tej próby młody - jako całość - zespół Opery Kameralnej wyszedł na ogół zwycięsko, dając przedstawienie pełne życia i humoru, a przy tym, co w tym przypadku najważniejsze, na dobrym poziomie muzyczno-wokalnym. Swojego rodzaju rewelacją stała się tu przede wszystkim młoda sopranistka z Wybrzeża Łucja Kącka w roli Noriny; z
Tytuł oryginalny
Don Pasquale
Źródło:
Materiał nadesłany
Trybuna Ludu nr 302