Gdyby tak móc pominąć efekt - spektakl "Don Kichote" Marka Fiedora - i pozostać na poziomie reżyserskich zamysłów, w sferze dochodzenia do efektu, wtedy całe przedsięwzięcie okazałoby się pełne ciekawych smaków. Ale nie można. Fiedor umawia się z nami na umowność. Realność siedemnastowiecznej Hiszpanii Cervantesa realizuje się u niego na poziomie ogólnoludzkiej i ponadczasowej przypowieści. Wszystko jest tutaj swoją własną ideą. Po obu stronach sceny tkwi dwoje starych drzwi - tyleż jednak starych, co wystylizowanych na starość. Łóżko z lewej strony, dziwnie wąskie i długie, cokolwiek nieżyciowe, jawi się w szkielecie zespawanym z żeliwnych prętów. Surowe dechy ław i stołu, jak i ołtarzyk z sugerującą wiejski odpust Matką Boską, całą w mrowiu wąziutkich świeczek, osadzone są na analogicznych konstrukcjach. Część kuchenna, w której - rzecz jasna - tylko udawać się będzie nalewanie i picie z pustych butelek i pustych kubków, w
Tytuł oryginalny
Don Kiszon
Źródło:
Materiał nadesłany
Tygodnik Powszechny nr 19