Teatry nieinstytucjonalne zawsze mają pod górkę. Trudności z jakimi muszą się borykać (z koniecznością syzyfowej walki o środki na utrzymanie teatru na czele) są niczym pole minowe, które przebyć szczęśliwie udaje się nielicznym - pisze Katatrzyna Borys Polskim Portalu Kultury o.pl
Można pokusić się o rys charakterologiczny twórców takich teatrów: mamy oto człowieka opętanego ideą, z lekkim obłędem w oczach. Cechuje go determinacja i wola walki. Chciałoby się powiedzieć - Don Kichot naszych czasów. Portret pamięciowy: oczy lekko podkrążone od godzin spędzonych przy komputerze na słaniu wiadomości do rozmaitych instytucji, włosy rozwiane wiatrem - efekt ciągłego biegu oraz nieodłączna komórka przy uchu. Ale tuż obok przymiotów czysto menadżerskich - wyraz błogiego szczęścia i satysfakcji na twarzy, gdy wymarzoną premierę uda się doprowadzić do skutku. Słowem: biznesmen i artysta muszą pomieścić się w jednej osobie. Na kulturalnej mapie Krakowa teatrów niezależnych jest kilka. Problemy finansowe sprawiły, iż ostatnio było o nich głośno. Teatr Nowy Piotra Siekluckiego czy Stowarzyszenie Teatralne Mumerus Wiesława Hołdysa ocalały dzięki szumowi medialnemu. Ale widmo śmierci finansowej teatrów offowych wciąż