"Don Kichot z kamienicy" Dale'a Wassermana w reż. Emiliana Kamińskiego w Teatrze Kamienica w Warszawie. Pisze Hanna Karolak w Gościu Niedzielnym.
Emilian Kamiński przeniósł spektakl we współczesne realia. W tym nieco chaotycznie napisanym scenariuszu przebija walka o własny teatr. W słowniku terminów teatralnych zabrakłoby pozycji, którą można by określić charakter ostatniej premiery w teatrze Kamienica. Zwłaszcza że jest to spektakl niezwykle osobisty. Zachowanie miary w prezentowaniu emocji nie było więc łatwe. Tytuł "Don Kichot z Kamienicy" wyznacza pewien trop, ale nie do końca. Manifest artystyczny Emiliana Kamińskiego to też za mało. W tym nieco chaotycznie napisanym scenariuszu przebija walka o własny teatr. Jest to więc krzyk bólu, czego aktor nie ukrywa: "Ten krzyk serca i te łzy sprawiają, że nie umiem zebrać myśli w logiczną całość". I pewnie dlatego nam, widzom, tak łatwo się identyfikować z tym dramatem, który chce wykrzyczeć bohater. Początek przenosi nas na plac budowy. Praca betoniarki zagłusza słowa dyrektora. Przyszedł z prośbą. Prosi o jeden dzień przerwy w