"Człowiek z La Manchy" Dale'a Wassermana w reż. Anny Wieczur-Bluszcz w Teatrze Dramatycznym w Warszawie. Pisze Rafał Węgrzyniak w portalu Teatrologia.info.
Ledwie umilkła długotrwała, a momentami wręcz frenetyczna, owacja publiczności dla "Człowieka z La Manczy" w Teatrze Dramatycznym w Warszawie, gdy zadałem raczej retoryczne i nieco prowokacyjne pytanie: "Czy po to przeganiano z tej sceny >>Metro<<, aby Tadeusz Słobodzianek wystawiał na niej musicale niczym na West Endzie lub Brodwayu?". Barwne i dynamiczne przedstawienie "Człowieka z La Manchy" - z wyjątkiem epizodów więziennych, toczących się w ciemności, i szczególnie w prologu wywołujących w widzach rozdrażnienie bądź dezorientację - wzbudza uznanie przede wszystkim dla wokalnej i tanecznej sprawności zespołu aktorskiego Teatru Dramatycznego. W przeciwieństwie do rodzimych teatrów muzycznych, w Dramatycznym rozumie się każde słowo, mówione czy śpiewane na scenie. A trudno przy tym nie zauważyć, że "Człowiek z La Manczy" z muzyką Mitcha Leigha i librettem Dale'a Wassermana, skądinąd autora adaptacji Lotu nad kukułczym gniazdem Kena Kesey'a