"Don Juan" w teatrze toruńskim raz jeszcze udawadnia, jak zuchwała i przewrotna jest ta gorzka molierowska komedia. Spektakl Rościszewskiego rozpoczyna się już właściwie wówczas, gdy publiczność dopiero się zbiera. Nie ma kurtyny i scena przedstawia ponure, jak gdyby kościelne wnętrze z piętrowymi krużgankami dookoła i ogromną drapenią u pułapu. Całość utrzymana jest w tonacji ciemnej czerwieni, atmosferę potęguje dostojna kościelna muzyka. Oczekiwanie na spektakl przerywa raptem odgłos niezwykłego pochodu, kroczącego w foyer i widocznego przez otwarte jeszcze drzwi widowni. Okrążając widownię i wciągając ją niejako w mające rozegrać się wydarzenie, manifestanci z wizerunkami komandora wkraczają na scenę, a drzwi widowni zamykają się za nimi z nieprzyjemnym łoskotem. W krużgankach pojawia się druga, bardziej niesamowita procesja przywodząca na myśl świętą inkwizycję - arcybractwo śmierci. Zebrani zdają się czegoś oczekiwać i rzec
Tytuł oryginalny
Don Juan wymierza sprawiedliwość
Źródło:
Materiał nadesłany
Pomorze nr 91