"rozwalone bramy do ogrodów" Norwid "Don Giovanni" w filmowej wersji Loseya rozpoczyna się od sceny w hucie szkła, której nie przewidział da Ponte: zanim wybrzmi uwertura, w mrocznej hali, gdzieniegdzie oświetlonej rembrandtowskim blaskiem ognia, półnadzy robotnicy nadymają policzki, kształtując z rozżarzonej do białości, ciekłej substancji kuliste formy, które za chwilę, zanurzone w kadziach z wodą, zastygną w ostateczny kształt. Ciemność, ogień i znój - cóż to jest, jeśli nie piekło? Albo przynajmniej zapowiedź piekła, które pochłonie Don Juana w finale. Ale nim przyjdzie do finału, Losey prowadzi widza po świecie klasycznej doskonałości i harmonii - palladiańska architektura Vicenzy i arkadyjskość wiejskiego pejzażu kontrastują z introdukcją. Ale nie tylko one: kamienny spokój pałaców, lustra kanałów ledwo muskane wiosłem gondoliera, nieporuszone Lido - w weneckich sekwencjach filmu po wodnych taflach bezgłośnie płyną czar
Tytuł oryginalny
DON JUAN SFABRYKOWANY
Źródło:
Materiał nadesłany
Teatr nr 2