Na scenie panuje zimne błękitne światło, odbite od barwy jej tła. Pośrodku opada pionowo postrzępiona chorągiew; na niej czerwienieje ni to ludzki, ni to ptasi kształt. Spadanie. Upadek zbuntowanych aniołów, upadek Prometeuszy. Upadek Don Juana. Tak wyeksplikował plastycznie Hasior sytuację niepokornego Molierowskiego bohatera. Umieścił go w lesie tajemniczych świętych znaków, pulsujących jaskrawą odpustową barwą chorągwi. Dwójmową tych znaków - konwencjonalnie błękitnej przestrzeni, owej pustki między niebem a ziemią, gdzie rozgrywa się los Don Juana, i tejże ziemi: magicznych, ekspresyjnych, a przecież równie konwencjonalnych "świętych" przedmiotów mitu - określił dramatyczną pozycję bohatera, sprzeczną i z niebem, i z ziemią. Don Juan Hasiora nie jest więc tylko i po prostu obłudnikiem, który wedle słów Bohdana Korzeniewskiego "istnieje dla końcowej hipokryzji, gdyż wszystko, co robi poprzednio, nieubłaganie
Tytuł oryginalny
Don Juan i teatr nieba
Źródło:
Materiał nadesłany
Życie Literackie