Na scenach warszawskich
Po "Don Juanie" w Teatrze Polskim "Fedra" w Teatrze Narodowym: sezon w Warszawie rozpoczął się pod znakiem arcydzieł klasycznego teatru francuskiego. Obydwa spektakle są wznowieniami sprzed kilku lat. "Don Juan" w reżyserii Bohdana Korzeniewskiego mniej więcej wiernie powtarza zalety i błędy pierwszej wersji. Inaczej z "Fedra". Przypominam sobie doskonale poznańskie przedstawienie "Fedry" (pisałam o nim w "Rzeczypospolitej"; warto zresztą nadmierne, że Poznań jedyny bodaj uczcił 250-tą rocznicę śmierci Racine'a w r. 1949). Reżyser Wilam Horzyca i wykonawczyni czołowej roli, Irena Eichlerówna, do tego stopnia przepracowali pierwszą koncepcję spektaklu, że trzeba mówić o zupełnie nowym zjawisku artystycznym. I wyrazić radość, że publiczność warszawska może oglądać tragedię Racine'a w takim wykonaniu. Myślę przede wszystkim o roli Fredry, która dominuje w tekście Racine'a i na scenie. Po ośmiu latach Eichlerówna sięgnęła do głębi racinowski