"DON JUAN" WE WROCŁAWSKIM Teatrze Polskim zupełnie burzy nasze wyobrażenia o sztuce Moliera, ukształtowane w szkole na tekstach "Skąpca" czy "Świętoszka". Zamiast klasycystycznej komedii podług reguł skomponowanej, zamkniętej w czterech ścianach i zakończonej happy endem, choćby na siłę (Deus ex machina) organizowanym przez dramaturga - oglądamy dziwną tragikomedię, jakby z ducha romantycznego zrodzoną, prawie epicką w konstrukcji, o kształcie scenicznym i wymowie bardzo dwudziestowiecznej. I trudno się diziwić, że dla współczesnych Molierowi, był "Don Juan" nie do przyjęcia, że musiał być zdjęty ze sceny i na długo pogrążony w zapomnieniu. Trudno było znaleźć jednolitą formułę dla tego, co w tej sztuce jest niebiańskie i co ziemskie, niezwykłe i codzienne, irracjonalne i racjonalne - dla rozdwajających utwór sprzeczności w stylu i w treści. Sądzę, że znalazł tę formułę reżyser wrocławskiego przedstawienia, Jer
Tytuł oryginalny
Don Juan
Źródło:
Materiał nadesłany
"Wiadomości" nr 12