Nie ma w narodowym zespole śpiewaków, którzy zdołaliby udźwignąć wielkie role króla Filipa i infanta Carlosa. Blado wypadł zdolny bas Paweł Izdebski, który po lalach śpiewania za granicą drugi raz wystąpił na polskiej scenie, zaś znakomity tenor Kałudi Kałudow był w nie najlepszej dyspozycji. Miejscami bardzo udanie śpiewali Izabella Kłosińska (królowa Elżbieta) i Marcin Bronikowski (markiz Posa), ale nie zmienia to faktu, że polscy wykonawcy nie radzą sobie dobrze ze specyfiką muzyki Verdiego. Przede wszystkim zaś nie radził z nią sobie Jacek Kaspszyk, którego w arcybogatej partyturze interesowały jedynie najprostsze marszowe rytmy i hałaśliwe kulminacje każdego z aktów. Próżno było szukać w tej interpretacji liryzmu, śpiewnej frazy. O ile strona muzyczna spektaklu pozostawiła spory niedosyt, to samo przedstawienie zasługuje na miano skandalu. Takiego pomieszania pretensji, banału, niekonsekwencji i nieporadności w Operze Narodowej jeszcze
Tytuł oryginalny
"Don Carlos" Verdiego Teatr Wielki - Opera Narodowa w Warszawie
Źródło:
Materiał nadesłany
Gazeta Wyborcza nr 250