"Don Bucefalo" Antonia Cagnoniego w reż. Pawła Szkotaka w Operze Bałtyckiej w Gdańsku. Pisze Henryk Tronowicz w Polsce Dzienniku Bałtyckim.
Muzyka jest nieśmiertelna. Kompozytorzy nie zawsze. Co prawda w sztuce nigdy nic nie wiadomo. Zdarza się, że dawne dzieło gruntownie zapomniane, po latach nieoczekiwanie nagle odżywa. Tak przydarzyło się z włoską operą komiczną Antonio Cagnoniego "Don Bucefalo". "Don Bucefalo" to opera w operze, czy też teatr w teatrze - podobnie jak w "Śnie nocy letniej" Szekspira, w kinie, choćby w "Ośmiu i pół" Felliniego, który kręcił film o poszukiwaniu tematu na film, czy niedawno u Sorrentino w "Młodości". Cagnoni w operze "Don Bucefalo" opowiada o kompozytorze, który przebywa w klinice na kuracji, ale traci siły witalne, kiedy nagle podrywa go do lotu pomysł na dzieło życia. Zrywa się i zaczyna komponować operę. Traf chce, że Bucefalo jest pod opieką pielęgniarek o długich nogach i mocnych głosach. Nad szaleństwami jego wyobraźni czuwa też zagadkowy Anioł. Antonio Cagnoni - rówieśnik Rossiniego, ceniony wysoko przez Verdiego - stworzył 20 oper. "Don