"Dom przeznaczony do wyburzenia" w reż. Jacka Rykały w Teatrze Śląskim w Katowicach. Pisze Henryka Wach-Malicka w Dzienniku Zachodnim.
Trudno wejść w to przedstawienie... Ogłuszeni poetyką teledysku i przytłoczeni codziennością, długo i z całych sił opieramy się klimatowi poezji, płynącemu ze sceny. Jacek Rykała, autor tekstu "Domu przeznaczonego do wyburzenia" a także jego reżyser i scenograf zmusi nas jednak do skupienia. Najpierw wzbudzając niepokój, wywołany powtarzalnością zdarzeń, potem zachwycając precyzją opisów, wreszcie odblokowując tamę naszych własnych wspomnień. O tym spektaklu, zaprezentowanym na Scenie w Malarni Teatru Śląskiego, trudno zresztą mówić w kategoriach czysto teatralnych; to raczej akcja z udziałem widzów, coś na kształt eksperymentu artysty ze zbiorową wyobraźnią odbiorców. W sensie dramaturgicznym "Dom..." można nazwać materią daleką od doskonałości. Długie monologi poszczególnych postaci, wyłanianych spośród reszty tylko punktem światła, wygłaszane są statycznie, a akcja niczego nie dookreśla, bo jej po prostu nie ma. Na szczęśc