I tak poprzez śmiech snuje się opowieść o trudnych relacjach rodzinnych - nieumiejętności rozmowy, nieistniejących wspólnych tematach, czy po prostu braku chęci do dialogu - o "Zagryziakach" w reż. Jacka Pietruskiego w Teatrze Baj Pomorski w Toruniu pisze Emilia Adamiszyn z Nowej Siły Krytycznej.
"W strasznych mieszkaniach strasznie mieszkają straszni mieszczanie" - pisał niegdyś Julian Tuwim, traktując bohaterów wiersza z pogardą i jadem. Zagryziakowie, przeciętna rodzina, z najnowszego spektaklu Jacka Pietruskiego, sportretowani w mieszczańskim saloniku, o niezbyt wyszukanym smaku (choć o gustach podobno się nie dyskutuje), skrytykowani zostają w odmienny sposób - poprzez karykaturę, by bawić. I wcale nie są tacy straszni, wzbudzają sympatię, wywołują uśmiech, bynajmniej nie szyderczy, lecz ciepły. Jacek Pietruski sięgnął po satyrę Andrzeja Dołęgowskiego, by poprzyglądać się codziennym domowym sytuacjom i problemom. Kolejna realizacja Sceny Inicjatyw Aktorskich toruńskiego Baja Pomorskiego to spektakl lekki i przyjemny, zgrabnie realizujący wymogi gatunku, w którego ramy ujęta została historia Zagryziaków. Mamy ojca (Jacek Pietruski), głowę rodziny, który po powrocie z pracy pragnie tylko spokoju. Jego ukochanym miejscem jest fotel, a z