- Zawsze byłam zainteresowana psychologią, psychoterapią, nauką o człowieku, jego słabościach i zaletach. Próbując zrozumieć siebie, dowiadywałam się czegoś o ludziach i mogłam tę wiedzę wykorzystywać w pracy - mówi Dominika Ostałowska, aktorka teatralna, telewizyjna i filmowa.
Absolwentka Akademii Teatralnej w Warszawie. 25 lat jest na scenie i w filmie. Na swoim koncie ma m.in. Nagrodę im. Zelwerowicza od miesięcznika "Teatr", Nagrodę im. Łomnickiego od senatu PWST, Feliksa Warszawskiego, Grand Prix za spektakl "Norymberga" i dwukrotnie Orła. Córka aktora Ryszarda Ostałowskiego i dziennikarki Ireny Ostałowskiej. Grała w warszawskich teatrach Powszechnym i Ateneum, obecnie w Teatrze Studio. Znana z ról filmowych ("Łagodna", "Historie miłosne", "Wojaczek" "Daleko od okna") i z kilkunastu ról w Teatrze TVP. Teraz oglądamy ją w serialach "M jak miłość", "Przyjaciółki", "Echo serca". Wczoraj grała pani w premierze "Romea i Julii" w reżyserii Michała Zadary w Teatrze Studio. Jak wypadł ten stary dramat w konfrontacji ze współczesną publicznością? - Mam nadzieję, że nowa wersja dramatu Szekspira powinna się spotkać z dobrym odbiorem młodzieży, bo z myślą o niej ten spektakl został zrealizowany. Jego reżyser chciał zapew