"Klątwa" wg Stanisława Wyspiańskiego w reż. Olivera Frljicia z Teatru Powszechnego w Warszawie na Międzynarodowym Festiwalu Teatralnym Dialog-Wrocław. Pisze Tomasz Domagała, oficjalny bloger festiwalu.
W słynnej "Klątwie" Friljicia, którą obejrzałem po ośmiu miesiącach, mając w pamięci tych kilka "aktów", jakie dopisała spektaklowi rzeczywistość, uderza mnie kilka rzeczy. Postaram się je rzeczowo przedstawić w punktach. Będę się przy tym starał trzymać z dala od polityki, choć nie wiem, czy ona odwdzięczy mi się tym samym. Po pierwsze, co chyba naturalne w sytuacji ostrego sprzeciwu części społeczeństwa, spektakl w swoim nurcie autotematycznym nabrał goryczy i stał się dużo bardziej prawdziwy. Przykładem monolog Barbary Wysockiej, w którym, w dużym uproszczeniu, wyrzuca ona Frijliciowi, że zrobił kontrowersyjne przedstawienie i uciekł za granicę zarabiać pieniądze, a ona się boi, bo musi się zmierzyć tu, na miejscu, z jego przeciwnikami. W lutym (oglądałem drugie przedstawienie po premierze) był to tylko czysto teatralny gest, gdyż wtedy jeszcze żadnego realnego zagrożenia nie było. Dziś sytuacja jednak wygląda inaczej. Wystarczy