EN

7.10.1974 Wersja do druku

Dom Storeya czyli co kto chciał powiedzieć

Najpierw śpiewa Jerzy Połomski, oczywiście z taśmy, fragment ckliwego przeboju "Gdzie jest mój dom praw­dziwy...". Motto to dość tanie, ale niech tam, nie bądźmy drobiazgowi. W chwilę potem słychać zgrzyt kotary-kurtyny, umieszczonej w głębi sceny, która odsłania fragment dalekie­go pleneru: mały domek w smutnym krajobrazie. Na pierwszym planie świa­tło wydobywa część większego domu z oknami zabitymi deskami i stertą cegieł walających się obok. Dwa bia­łe ogródkowe krzesełka i stolik uzu­pełniała, interesująco zakomponowaną scenerię, w której będą się toczyć dwa najbliższe akty. Toczyć to za wiele powiedziane. W "Domu" Storeya, podobnie zresztą jak w większości sztuk współczesnych, nie ma akcji. Zastępuje ją wymyślona przez dramaturga sytuacja mniej lub bardziej określona, w której zostają umieszczeni bohaterowie. W tym kon­kretnym przypadku podobnie jak w wielu innych utworach jest to miejsca odosobnione - szpital lub zakła

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dom Storeya czyli co kto chciał powiedzieć

Źródło:

Materiał nadesłany

Wieczór Wrocławia nr 233

Autor:

Katarzyna Klem

Data:

07.10.1974

Realizacje repertuarowe