EN

16.10.1974 Wersja do druku

Dom, który nie jest...

W lekturze "Dom" Davida Stareya kojarzył mi się z Sartrem. Ściślej: ze sztuką "Przy drzwiach zamknię­tych". Z modyfikacją sartrowskiej tezy: "piekło to inni", na "inni to czyściec, piekło tkwi w nas"... Ze sceny tekst zabrzmiał jednak inaczej i niejako wykluczył filo­zoficzne (czy tylko filozofujące) ambicje Stareya. Pod znakiem za­pytania, postawił także domniema­nie krytyki angielskiej, że ma­my oto do czynienia z wielką metaforą, że ten dom to An­glia. ,,Dom", jak mi się teraz wydaje, jest po prostu sztuką o byłych ludziach, o ludziach wra­kach, nieudacznikach, będących zresztą produktem określonej epoki, bardzo konkretnej cywilizacji... I oczywiście sztuką o domu, który nie tylko nie jest twierdzą (by odwołać się do sławnego "my home is my castle"), który także nie jest domem, choć rodzi o prawdziwym domu tęsknoty, a przez to właśnie eksponuje czło­wiecze klęski, tragedie i komplek­sy. I rzeczywiście nie jest naj­ważniejsze czy

Zaloguj się i czytaj dalej za darmo

Zalogowani użytkownicy mają nieograniczony dostęp do wszystkich artykułów na e-teatrze.

Nie masz jeszcze konta? Zarejestruj się.

Tytuł oryginalny

Dom, który nie jest...

Źródło:

Materiał nadesłany

Słowo Polskie nr 242

Autor:

Bogdan Bąk

Data:

16.10.1974

Realizacje repertuarowe