Biały, jakby wymalowany wapnem masyw budynku, biegnących w górę schodów, luku bramy, przecina tylko wielki, czarny, prosty krzyż, dominujący nad sceną. Już rozsuwa, się kurtyna, już rozpoczyna pierwszą kwestię pełna namiętnej, nienawidzącej pasji Służąca, już korowód postaci w czarnych habitach sunie ku miejscu, gdzie modlitwę za zmarłego odmawia Bernarda Alba. I ta scena chyba najbardziej utkwiła mi w pamięci - czarne kobiety w habitach, masyw ścian, zawodząca, żałobna melodia. Garcia Lorca jest poetą wielkich namiętności, silnych, gorących odczuć, potężnych indywidualności, w domu Bernardy Alba żyje dziesięć kobiet i nie ma ani jednego mężczyzny. Dziesięć kobiet pełnych nienawiści i rozpaczy, buntu i pasji, wybuchowych, obdarzonych temperamentem, zmuszonych do uległości, walczących i pokornych, histerycznych, nienormalnych, wypaczonych, schorzałych psychicznie przez długie odosobnienie i brak nadziei. Czy Bernarda Alba jest winna? O
Tytuł oryginalny
"Dom Bernardy Alba"
Źródło:
Materiał nadesłany
Głos Robotniczy