Wiem, że nie pozbędę się ich szybko, a może - nigdy. Wmieszały się już w tłum - nie, nie tłum, chociaż jest ich więcej niż kilka, ale każda zazdrośnie broni swej suwerenności - postaci zagęszczonych i sprężonych tak, iż rozpuszczona egzystencja każdej z nich starczyłaby na tłumy jałowych zjadaczy chleba. Wiem, że zadomowiły się we mnie na długo, może - na zawsze. Jak Ofelia, Nora i Amelia, Barszczewskiej, jak Maria Stuart i Fedra, Eichlerówny, jak Dodo, Fijewskiego, Ojciec z "Grzechu", Zelwerowicza, Józef K. Woszczerowicza. Jest ich na scenie w dramacie Lorki szesnaście - w "Domu Bernardy Alba" występują tylko kobiety - ale niektóre z nich już się zatarły, inne rozpłynęły. Pozostały: władcza i mroczna Bernarda Alba Zofia Małynicz, jej trzy córki - tyle budzące litość co odrażająca w swej ograniczoności i zadowolonej z siebie głupocie Augustiand Ryszardy Hanin, przebijająca się przez mroczne mury rodzinnego domu ku słońcu (a może
Tytuł oryginalny
"Dom Bernardy Alba"
Źródło:
Materiał nadesłany
Słowo Powszechne nr 88