Ach, cóż to za wspaniałe zajęcie! Sam je uprawiam j każdemu zalecam. Wziąć z półki coś z klasyki. Coś, co cię czytało lat temu kilkanaście. Albo i kilkadziesiąt. I spróbować raz jeszcze. Tu już nie tylko idzie o jakiś powrót do samego siebie sprzed tych kilkunastu czy kilkudziesięciu lat, o fascynującą konfrontację między tym "mną", który był kiedyś i tym "mną", który egzystuje obecnie. Także o miarę zmieniającego się czasu. "Ludzie bezdomni" - mój Boże, jak dawno to się czytało. I co pozostało z tamtej lektury? Jakieś mgliste reminiscencje. Wiadomo: rozdarta sosna i Joasia. Dylemat szczęścia osobistego i oddania się sprawie społecznej. Kompleks "człowieka z dołów", który przez przypadek znalazł się w tak zwanym dobrym towarzystwie, ale przecież w jakiejś - i to bardzo wiecznie pijanego szewca z warszawskiej ulicy. A teraz jest czerwiec 1971 roku, Lidia Zamkow prezentuje sceniczną przeróbkę dzieła, które poznawało się na gim
Źródło:
Materiał nadesłany
Kierunki, nr 29